Tak się nie robi! Miałem gotowy cytat filmowy, który mógł być podsumowaniem postawy Błękitnich w ostatnich meczach, chichotałem sobie grafomańsko w duchu, a tu nagle Błętkitni przestawili wajchę, zaczęli grać w piłkę i wygrali z Płomieniem, a ja zostałem w lekkim szoku i z materiałem nie do wykorzystania.
Jedynym plusem, tego dalekiego wyjazdu w to upalne, niedzielne popołudnie, była na pewno postawa juniorów. Już w pierwszej połowie wygrywali 4:0 i tylko kontrolując wynik dograli do końca meczu. Pomijając, iż w drużynie gospodarzy grało kilku chłopaczków ze wzrostem 120 cm w kapeluszu, to nasi juniorzy wygrali z wice-liderem. Gole zdobywali: Czernik, Gurdak, Bojarski i ktoś jeszcze, lecz nie pamiętam kto. A oto cały skład w kolejności przypadkowej: Sabo, Kotulski (40' Burlikowski), Gurdak D, Koper, Mroczek, Czernik, Tomczyk, Biela, Sibio, Bojarski, Gurdak K.
Teraz czas na mniej przyjemną część relacji. Dlatego też, nie będe się rozpisywał.
Wiem, że to głupio zasłaniać się niekorzystnym dla nas sędziowaniem. 1/3 winy za porażkę, należy jednak właśnie do tego aspektu futbolu.
Była nie wiem, może 3 czy 4 minuta meczu, gdy sędzia zagwizdał karnego... którego dyktować to zbrodnia w biały dzień. Fakt, piłka dotknęła ręke Tereszkiewicza, lecz przypadkiem, i w żadnym stopniu nie przeszkodziło to gospodarzom w strzeleniu gola, bowiem akcja już się skończyła, a piłka bezpańsko odbijała się od murawy. Jacek nie miał zamiaru dotykać jej ręką, lecz ta niefortunnie odbiła się właśnie tam. Sędzia wiedział, że popełnił błąd, gdyż kilka miut później zdarzyła się niemal identyczna sytuacja. Czyżby sędzia więc gwizdał po gospodarsku? Oj nieładnie... nieładnie. Pozatym, według naszych ludzi nie uczestniczących w meczu, Sz. P. sędzia zakończł mecz pięć minut przed czasem. Co prawda przegrywaliśmy 2:0 i szansę na zwycięstwo czy chociażby remis były znikome, to jeśli to prawda, to proponuję przejrzeć jeszczę raz przepisy. Mecz trwa 90 minut.
Reszta z porażki wynika już całkowicie od nas. 33% stanowi boiskowy savoir vivre.
Znaczną część meczu można było usłyszeć kłótnie między naszymi zawodnikami albo niecenzuralne, obrażające słowa w stosunku do sędziego. Draus nie dostał drugiej żółtej kartki za faul, tylko właśnie za niebagatelne słownictwo. Do Rytwińskiego sędzia miał anielską cierpliwość. Trochę go jednak rozumiem - jakoś tak głupio wyrzucać z boiska jedynego zawodnika gości, który potrafi celnie uderzyć na bramkę.
Reszta to już po prostu nasza gra w piłkę, chcociaż zastanawiam się, czy słowo "gra" jest na miejscu.
W niedzielę za rozgrywanie naszych akcji musieli brać się gospodarze, bo gościom wybitnie to nie szło. Nieco poprawiło sytuację wprowadzenie Swatka, ale na ogół oznaczało to tyle, że goście tracili piłkę odrobinę bliżej bramki rywali. Co jeszcze szwankowało? Skuteczność, a jakże. Jak już wspomniałem, pamiętam tylko jeden celny strzał z naszej strony. Reszta, nieważne skąd i w jakiej sytuacji, były od celu odległe. Szczególnie te dwie akcje powinny zostać nominowane do nagrody "Fajtłapa Roku":
- 1 nominacja - Sebastian Ciach za sytuację sam na sam z pierwszej połowy. Użyty w charakterze pomocy naukowej siedmioletni Krzyś trafił w takiej sytuacji 17 razy na 20 prób, przy czym raz rozproszyła go przejeżdżająca obok straż pożarna.
- 2 nominacja - Kamil Białkowski, za sytuację z drugiej połowy, keidy to golkiper gości wypluł piłkę. Nominowany kopnął, piłka poleciała nad bramkarzem, bramką, polami, domami, ulicami aż w końcu wpada do Rzeki Świętego Wawrzyńca.
Będzie na tyle. Po prostu już mi się nie chce klepać w tą starą klawiaturę.