Pierwsza (miejmy głupią nadzieję, że ostatnia) wyjazdowa porażka Cudu nie było. Była natomiast namiastka gry, czyli robimy postępy. Rywal jednak bezlitośnie nas skarcił. Mimo, iż wciąż nie strzeliliśmy bramki a straciliśmy 9, to pomalutku pniemy się w górę. Tak, dobrze policzyliście - dostaliśmy dzisiaj 4 bramki. Znów będzie krótka realcja, no ale co zrobisz. Będą wyniki będzie i dobra relacja. Narazie trzeba się zadowolić tymi oto wypocinami. Mimo wszystko zapraszam do lektury.
Nastawiliśmy się ten mecz bardzo walecznie. Wiedzieliśmy, że możemy powalczyć. Początek meczu wyglądał nieźle okazje z obu stron, nasze może troche mniej klarowne, ale coś tam postraszyliśmy. Potrafiliśmy kilka razy wymienić parę podań oraz posłać niebezpieczne piłki w pole karne, jednak bez skutku. Atakowali również goście, do pewnego czasu jednak nie znaleźli sposobu by pokonać Witonia. W końcu osiągnęli cel, gdy na strzał z około 17 metra zdecydował się rywal. Nasz golkiper rzucił się i zdołał dotknąć piłkę, ale jednak nieszcześliwie wpadła ona do siatki. Drugą bramkę rywale zdobyli po kontrataku. Sam na sam z Witoniem znalazł się rywal, i nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Do pierwszej połowy 2:0. Druga połowa, a zwłaszcza jej początek należał do nas. Pierwsze 25 minut zaczęliśmy solidnie atakować bramkę Krzątki. Rywale w tym okresie gubili się i to ułatwiało nam stwarzanie okazjii. Były przede wszystkim strzały z dalszej odległości oraz rzuty wolne. Po jednym takim strzale Mirka Burlikowskiego piłka otarła się o słupek, a później po wolnym wykonywanym przez Tereszkiewicza bramkarz musiał się nieźle wyslilić żeby wybić piłkę na róg. Gdyby tego nie zrobił wpadłaby ona mu za tak zwany kołnierz. Najlepsza jednak okazja dla nas była, gdy piłkę na prawej stronie miał Tomek Mroczek. Przedryblował tam dwóch rywali, oddał piłkę do Wieśka Skrzypczaka, będącego niedaleko narożnika pola karnego. Tam zwiódł rywala i wykonał strzało-dośrodkowanie. Piłki lecącej w światło bramki specjalnie nie przeciął nabiegający Białkowski, żeby zmylić bramkarza. Ten jednak wykazał się niezłym refleksem i sparował piłkę na róg. Źle wykonał go Białkowski, przez co rywale rozpoczęli kontrarak dwóch na dwóch. niestety poradzili sobie z naszymi obrońcami i bramkarzem, piłka w siatce. Niedługo potem piłka znów ląduje w naszej siatce, bo błędzie strefy obronnej. Cóż tu powiedzieć, zasłużenie przegraliśmy, rywal umiejętnie nas kontrował, widać jednak poprawę w naszej grze. Były podania, dosrodkowania i strzały. Pierwsze punkty to tylko kwestia czasu.
Dodam jeszcze, że nasi juniorzy ulegli 6:1. Udało im się strzelić bramkę, to wielka pochwała dla nich, a szczególnie dla jej strzelca - Kamila Czernika. Zrobił to tak, jak niegdyś Kazimierz Deyna - bezpośrednio z rzutu rożnego. Szcześliwie, ale liczy się to, że piłka w siatce.
Przypominam, iż za tydzień nie gramy, ponieważ pauzujemy. Mamy więc dwa tygodnie czasu, aby trenować i w końcu pokazać się z fajnej strony naszym kibicom w meczu z Baranowem. Godzina treningów najpradopodobiej ulegnie zmianie na 18:00. Zapraszam więc.